Po raz pierwszy wspólnie z uczniami mieliśmy możliwość przetestowania aplikacji Endomondo Sports Tracker w trakcie wspólnych górskich wojaży. Zapraszamy do analizy naszych starań i zachęcamy do korzystania z aplikacji, która ułatwi monitorowanie treningu.
Więcej w zakładce SPORT W SZKOLE Aplikacje sportowe na smartfona.
Zapraszamy do Albumu fotograficznego.
Oczami uczniów...
Wycieczka odbyła się w sobotę 12 października 2013r. Na trasę wymaszerowało 7 osób z czego dwoje to opiekunowie, a pięć to same dziewczyny. Towarzyszyła nam również suczka pani Oli – Yoko. Szliśmy na Policę (1369 m n.p.m.) i Mosorny Groń (1407 m n.p.m.). Łącznie pokonaliśmy 15 km i 610m. Pogoda była przepiękna.
Wyruszyliśmy o godzinie 900. Praktycznie cały czas szliśmy czarnym szlakiem przez las. Głównym przewodnikiem był Pan Tomek, więc mogłyśmy być pewne, że nic nam się nie stanie. Po dotarciu na Okraglicę (1247 m n.p.m.) Pan pokazał nam jaskinie i opowiedział o ich eksploracji. Trzeba było uważać, bo wszędzie były dziury i jamy.
Ruszyliśmy dalej. W trakcie drogi robiliśmy zdjęcia, podziwialiśmy widoki oraz rozmawialiśmy na różne tematy. Po dotarciu na Halę Krupową w schronisku PTTK zrobiliśmy przerwę na zjedzenie czegoś słodkiego i odpoczynek.
Mniej więcej po godzinie poszliśmy dalej. Na nasze nie szczęście jakaś głośna i wolna grupa szła tam gdzie my. Przechytrzyliśmy ich odbijając w drugą drogę. Pan Tomek zna wszystkie skróty.
Na Policy w trakcie przerwy poprosiliśmy jakiegoś turystę, żeby zrobił nam zdjęcie. Po pięciu minutach następna grupa prosiła go o to samo. Nie miał chwili wytchnienia.
Jak do tej pory szliśmy wyłącznie pod górę. Ufff… później było już tylko w dół. Dzielny piesek pani Oli, pomimo tego, że malutki, szedł cały czas na swoich łapkach. Grupie dopisywał humor.
Czy pisałam, że od tej pory miało być tylko w dół J? Niestety, czekała nas następna góra. Szliśmy, szliśmy i szliśmy nie mogliśmy znaleźć zejścia w dół. Nogi odmawiały już posłuszeństwa, co niektórzy potykali się nieomal co krok J. Po dziesięciu minutach Pan znalazł zejście. Został nam już tylko kilometr do samochodu. Idziemy, a tu nagle ogromny koń bez właściciela i na dodatek puszczony luzem stał na drodze. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Pani boi się koni. Szybkim i zdecydowanym ruchem przeszliśmy obok. Jednak zwierzę zaczęło iść za nami. Zwiększyliśmy tempo. Ostatnie 100 metrów praktycznie pokonaliśmy biegiem. Na szczęście koń się zatrzymał i ruszył w przeciwną stronę.
Spakowaliśmy się do auta. Zmęczeni i wyczerpani pojechaliśmy do swoich domów. A co niektórzy wierni kibice udali się na mecz.
Ta wycieczka była wspaniała. Nikt nie zmarnował soboty wręcz przeciwnie.
Patrycja